Przykładowo: w 2015 roku w domu DESA Unicum sprzedano za 1 000 zł szkic do obrazu „Dwoje dzieci" (1937). W 2013 roku licytowano natomiast dwa interesujące kolorowe szkice „Portret chłopca" i „Portret dziewczynki" pochodzące z 1928 roku za odpowiednio 4 200 i 5 000 zł.Hofman uczestniczył we wszystkich ekspozycjach ugrupowania, m.in. w Wiedniu (1906, 1908) i Berlinie (1907).
Kiedy w 1997 roku Leonardo DiCaprio krzyczał stojąc na dziobie Titanic „Jestem królem świata”, mogło się wydawać, że naprawdę tak jest. Mimo mieszanych recenzji obraz Jamesa Camerona szturmem zdobywał kolejne kina, a fala popularności aktora zaskoczyła wszystkich. „Leomania”, która już wcześniej dawała o sobie znać, wybuchła z niespotykaną siłą. Każde publiczne pojawienie się DiCaprio można było porównać do koncertu Beatlesów czy Michaela Jacksona – tłumy fanów próbujących dostać się jak najbliżej swojego idola i tabuny kobiet mdlejących na jego widok. Tabloidy nie nadążały z rewelacjami dotyczącymi Leo, łącząc go z coraz to nowymi modelkami, a paparazzi spędzali z nim każdą chwilę, stając się jego cieniami. Świat wiedział, co Leo robi, z kim przebywa, w jakich klubach się bawi, co je oraz z kim sypia. Wydawało się, że Hollywood znalazło kolejnego etatowego amanta. Chłopca z piękną buzią, którego media na zawsze zamkną w szufladce z napisem „idol nastolatek”. Na szczęście dla nas wszystkich DiCaprio miał inne plany, o wiele bardziej rodzinneHistoria rodziny aktora sięga czasów II wojny światowej w Europie, kiedy to jego matka Irmelin urodziła się gdzieś w schronie przeciwlotniczym na niemieckiej prowincji. W wieku 11 lat wraz z rodzicami przeniosła się do Nowego Jorku, by rozpocząć nowe życie. Na studiach w City College poznała George’a DiCaprio, Amerykanina z włosko-niemieckimi korzeniami. Wielbiciela sztuki alternatywnej i undergroundowej, mającego za sobą pierwsze sukcesy wydawnicze. Po dwóch latach związku Irmelin zaszła w ciążę i para postanowiła spełnić swój „amerykański sen”, udając się do Los Angeles. Niestety, ich młode małżeństwo już wtedy przechodziło kryzys. Niespokojny duch, jakim był George, i zamknięta w sobie Irmelin zaczęli się od siebie oddalać. Jednak zanim to się stało, wybrali się na wakacje do Florencji, gdzie ich dziecko po raz pierwszy dobitnie dało o sobie znać. Kobieta podziwiała właśnie jeden z obrazów Leonarda Da Vinci, kiedy poczuła silny kopniak w brzuchu. To właśnie wtedy zdecydowała, że syn będzie nosił imię po wielkim artyście przyszedł na świat 11 listopada 1974 roku. Rok po jego urodzinach małżeństwo państwa DiCaprio przestało istnieć. Nie był to jednak zwykły rozwód. Aby nie narażać dziecka na stres i zapewnić mu stały kontakt z ojcem, oboje kupili domy ze wspólnym ogródkiem, gdzie George przeprowadził się z nową towarzyszką Peggy i jej trzyletnim synem Adamem. Hipisowskie zapędy mężczyzny dawały znać o sobie coraz częściej. Zabierał syna na parady i spotkania, w trakcie których ludzie brali narkotyki i uprawiali seks. Młody chłopak kochał ojca, ale nie chciał tak żyć. Widząc jego beztroskę w kontraście ze staraniami matki, marzył o wyrwaniu się z przedmieść, a kiedy tylko mógł, spędzał czas z dziadkami w Nowym Jorku lub w krokiKiedy Leo miał cztery lata, rodzice zaprowadzili go na nagranie popularnego wówczas programu „Romper Room”, który można porównać z rodzimym „Domowym Przedszkolem”. Niestety chłopak był tak podekscytowany obecnością innych dzieci oraz kamer, że został wyproszony z nagrania za nadpobudliwość. Prawdopodobnie większość zraziłaby się i wolała unikać sceny, jednak młody był inny. Widząc pierwsze sukcesy swojego przyrodniego brata, który na występach w reklamie zaczął zarabiać duże pieniądze, wraz z matką postanowił zadbać o dobrego agenta. Trzy lata poszukiwań nie przyniosły skutku. Zaowocowały jednak poznaniem Toby’ego Maguire z którym aktor przyjaźni się do dnia dzisiejszego. Zrezygnowany już prawie porzucił myśl o aktorstwie, kiedy Adam zaproponował mu pomoc. Reklamy gumy do żucia, płatków i samochodzików Matchbox sprawiły, że stał się rozpoznawalny, jednak występy w spotach, chociaż korzystne finansowo, nie zwróciły na niego uwagi producentów. Agent sugerował nawet, by włoskie imię zastąpić czymś „swojskim”, zaproponował chłopakowi pseudonim Lenny Williams. Cała sytuacja skończyła się zmianą Irmelin, znający kilka osób ze środowiska telewizyjnego, obiecał szepnąć co nieco do właściwego ucha. Sytuacja uległa zmianie. Leo zaczął występować w kolejnych reklamach, pojawił się nawet w kilku filmach edukacyjnych, a w 1989 roku zagrał epizod w serialu „The New Lassie”. Następnie wcielił się w nieco bardziej rozbudowaną postać – nastoletniego alkoholika w tasiemcu „Santa Barbara”. Rola trudna – okazała się małym przełomem, dzięki któremu zaczęto dostrzegać jego potencjał. Pojawił się w popularnym serialu „Roseanne”, a także w produkcjach takich jak „Spokojnie, tatuśku!” i „Dzieciaki, kłopoty i my”. Dzięki występowi w ostatnim projekcie młody DiCaprio dostał możliwość zaistnienia na ekranie do sławy„Critters 3”, niskobudżetowy horror science fiction, powstał na fali popularności opowieści o kosmicznych zbiegach, przypominających zmutowane jeże. Tym razem akcję z prowincji przeniesiono do dużego miasta, ale nie pomogło to fabule. Obraz był słaby i nijaki. Kulało w nim wszystko, począwszy od dialogów, na animatronice kończąc. Nic dziwnego, że Leo unika tego tematu, jak tylko może. Kilka lat po projekcji powiedział:–„To był chyba jeden z najgorszych filmów wszech czasów. Przykład czegoś, co nigdy więcej nie powinno się powtórzyć.”Mimo wszystko było to pierwsze zetknięcie aktora z profesjonalnym kinem, o ile „Critters 3” można takim nazwać. Jednak zanim skosztował go naprawdę, pojawił się jeszcze w niewielkiej roli u boku Drew Barrymore w thrillerze „Trujący bluszcz”.W 1992 roku Leo zgłosił się na casting do roli nastolatka upokarzanego przez niezrównoważonego ojczyma. Film nosił tytuł „Chłopięcy świat” i opowiadał prawdziwą historię Tobiasa Wolffa. W roli głównej obsadzono Roberta DeNiro, a na stołku reżyserskim zasiadł pochodzący ze Szkocji Michael Caton Jones. Do roli chłopaka zgłosiło się ponad 400 młodych aktorów. DiCaprio, siedząc na sofie w poczekalni, myślał, że musi im zaimponować, żeby dostać rolę – wyróżnić się czymś na tyle, by go zapamiętano. Postawił na naturalność, bez pardonu wszedł do pokoju przesłuchań i krzyknął głośne „Nieeee!”. Cała ekipa zamarła, ale już po chwili DeNiro rozładował sytuację śmiechem. DiCaprio zwrócił na siebie uwagę i ostatecznie dostał na planie prawdziwego filmu była wyczerpującym zajęciem i całkowicie nowym doświadczeniem dla nastolatka, który musiał ją łączyć z nauką w szkole. Kiedy Robert zaczął odgrywać swoją rolę, a zamiast skryptu pozwolił sobie na improwizację, chłopak totalnie się pogubił. Nie wiedział, co ma robić. Zwrócić uwagę legendzie kina, wypowiadać kwestie z kartki czy próbować się dostosować? To był prawdziwy chrzest bojowy, a praca z DeNiro zrobiła na Leo wielkie wrażenie. Chciał być tak samo profesjonalny i doświadczony jak jego filmu przypadła na kwiecień 1993 roku. Mimo że obraz trafił do kin w ograniczonej liczbie kopii, cieszył się sporą popularnością. Krytyków urzekł osobisty ton powieści, a także główne role męskie. O DiCaprio pisano jako o odkryciu. To prawda – idealnie oddał charakter młodego, zagubionego człowieka, który trafił pod skrzydła tyrana. Na początku jest typowym nastolatkiem z wielkiego miasta: buńczucznym, pewnym siebie i bezczelnym. W chwili przeniesienia się na prowincję zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, jak wielkiej zmianie uległo jego życie. Konfrontacja z brutalnym ojczymem przeistacza go w zastraszonego i stłamszonego chłopaka, którego jedynym marzeniem jest wyrwanie się z miejsca, w którym się znalazł. Pojedynek aktorski człowieka mającego już na koncie dwie statuetki Oscara i całkowitego nowicjusza wypadł niezwykle korzystnie dla tego drugiego. Oczywiście to gwiazda „Wściekłego byka” w dalszym ciągu grała pierwsze skrzypce, ale Leonardo w niczym jej nie ustępował. Był naturalny i pewny siebie. Robert DeNiro był pod tak wielkim wrażeniem występu Leo, że postanowił szepnąć o nim słówko Martinowi Scorsese, z którym wielokrotnie przed premierą „Chłopięcego świata” aktor zgłosił się na casting do filmu „Co gryzie Gilberta Grape’a?”. Miał wcielić się w rolę Arnolda, umysłowo chorego brata głównego bohatera, granego przez Johnny’ego Deppa. Reżyser Lasse Hallstrom pokazał każdemu z kandydatów taśmy z nagraniem chłopca opóźnionego w rozwoju z poleceniem ich odtworzenia. DiCaprio zrobił na reżyserze ogromne wrażenie i z miejsca dostał rolę. Obsadę uzupełniła Juliette Lewis oraz Darlene Cates, którą twórcy wypatrzyli w jednym z programów typu talk show, kiedy to opowiadała o własnej otyłości. Jej naturalność oraz współczucie, które wzbudzała, przesądziło o zaangażowaniu jej do roli matki tym czasie Leo już pracował nad swoją postacią. Aby lepiej zrozumieć mechanizmy zachowań ludzi chorych, odwiedzał domy opieki oraz podpatrywał niepełnosprawne dzieci. Zauważył, że żyją one w swoim własnym świecie, a ich reakcje są totalnie dał chłopakowi całkowitą swobodę na planie. Krok był ryzykowny, ale przyniósł pożądany skutek, a przygotowania opłaciły się. Kiedy film wszedł na ekrany kin, ludzie nie mogli uwierzyć, że oglądają aktora, a nie osobę chorą umysłowo. DiCaprio zagrał wyśmienicie. Jego gesty, mimika i nieobecny wzrok sprawiały, że ciężko było oderwać się od ekranu. W jednej chwili Arnold był spokojny i zajęty sobą, by w ciągu kilku sekund wybuchnąć płaczem, wspiąć się na drzewo lub zacząć krzyczeć bez powodu. Ekspresja, z jaką wcielił się w chłopaka, zachwyciła krytyków. Nazywano ją „zdumiewająco realistyczną” i „poruszająco wiarygodną”. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że cały film opiera się na tej roli. W pamięć zapada zwłaszcza scena, w której chłopak uświadamia sobie, że jego matka nie żyje. Emocjonalna przemiana, jaką przechodzi w tym czasie, to aktorstwo najwyższej próby. Młodemu nie szczędzono pochwał, jego starania doceniono nominacją do Złotego Globu i Oscara dla najlepszego aktora drugoplanowego. Dziewiętnastolatek był w szoku, chociaż starał się zachowywać kiedy okazało się, że statuetka Amerykańskiej Akademii Filmowej powędrowała do Tommy Lee Jonesa za „Ściganego”, DiCaprio wyznał:– „Bałem się zwycięstwa. Nawet nie przygotowałem sobie mowy”.Oba filmy przyniosły mu uznanie i sprawiły, że od tej pory nie musiał już chodzić na przesłuchania. Stał się osobą pożądaną, próbowano go zaangażować nawet do roli Robina w filmie „Batman Forever”, gdzie miał pojawić się u boku Vala Kilmera, ale nie był zainteresowany. Z perspektywy czasu okazało się, że była to nadzwyczaj trafna decyzja. Leo bardzo dorośle podszedł do grania w filmach. Twierdził, że nie chce uczestniczyć w superprodukcjach, ponieważ grający w nich aktorzy mogą bardzo szybko złamać sobie karierę. Zamiast tego chce skupić się na scenariuszach, wokół których jest mniej szumu. Projektach, które dadzą satysfakcję jemu, a nie osobom zaangażowanym w produkcję. Zanim przyjął kolejną rolę, czekał ponad rok, co biorąc pod uwagę to, że dopiero wchodził w ten świat, mogło okazać się niezwykle ryzykowne.
Z kolei w latach 90. 75% Amerykanów nie miałoby nic przeciw zawarciu małżeństwa z przedstawicielem społeczności żydowskiej, gdy w 1969 roku taką od-powiedź wskazało tylko 59%3. 25% żydowskiej społeczności Nowego Jorku określa się mianem niewierzących. W roku 2003 spośród 1,4 mln Żydów z obszaru Nowego Jorku wraz z
Przygotowaliśmy dla Ciebie poranną prasówkę. Zobacz artykuły, które nasi czytelnicy czytali najchętniej wczoraj, Sprawdź, czy nie minęło Cię nic ważnego. Czy czytałeś artykuł: „Horoskop dzienny na (dziś, piątek). Które znaki zodiaku powinny odwiedzić lekarza?”?Prasówka top 3 artykuły z wczorajOto lista najpopularniejszych wczoraj wiadomości. Czy miałeś okazje przeczytać je wszystkie?📢 Horoskop dzienny na (dziś, piątek). Które znaki zodiaku powinny odwiedzić lekarza?Sprawdź horoskop na piątek dla wszystkich znaków zodiaku. Co gwiazdy przygotowały dla Twoich znajomych na dziś? Przeczytaj, co według horoskopu powinno się wydarzyć w piątek Czy Cię to zasmuci? Sprawdź horoskop na dziś (piątek, dla wszystkich znaków przegap promocji!Promocje w elektromarketach Produkty wycofane ze sprzedaży: Biedronka, Auchan, Lidl. Te produkty znalazły się na nowej liście. Od razu je wyrzuć! [ wycofane ze sprzedaży. Główny Inspektorat Sanitarny zaktualizował listę produktów szkodliwych dla zdrowia i zagrażających życiu człowieka. Najnowsza decyzja dotyczy znanych chipsów, które mogą wywołać niebezpieczną reakcję alergiczną. Ujęte w ostrzeżeniach Głównego Inspektoratu Sanitarnego produkty to nie tylko żywność, ale również inne przedmioty użytkowe, jak na przykład łopatki i palety kuchenne, szumówki czy szczypce. Jeśli chodzi o żywność, w zaktualizowanej liście wycofanych produktów znalazły się między innymi słodycze, mięso, wędlina, ser, pieczarki czy pasty. Dlaczego Główny Inspektorat Sanitarny wskazał właśnie te produkty jako szkodliwe? Zobacz i usuń je ze swoich domowych zapasów. 📢 Memy o wakacjach w Zakopanem. W szpilkach w góry i łoscypki. Lubimy pośmiać się z turystów, których ponosi fantazjaMemy o turystach w górach podbijają internet. Polacy również tego lata śmieją się z tłumów, "zaliczania" szczytów i innych miejsc tylko po to, żeby zrobić selfie. Obraz kobiet w szpilkach czy mężczyzn w klapkach, zdobywających Giewont to już standard. Podobnie sytuacja wygląda z selfie osób znad Morskiego Oka bądź Gubałówki z podpisem, że zdobyli góry. Twórcy zabawnych grafik nie pomijają też faktu, jakim są tłumy na szlakach czy pasażerowie, wypełniający konne dorożki nad Morskie Oko do granic możliwości i... wytrzymałości tych zwierząt. Zobacz memy o turystach w górach latem 2022 roku i uśmiechnij się razem z nami!Czytaj wygodniej najważniejsze wiadomościMateriały promocyjne partnera Prasówka pozostałe wydarzeniaPoniżej prezentujemy pozostałe artykuły, które przyciągały wczoraj uwagę czytelników. Co było tak istotne, że nie można było od tego oderwać wzroku?📢 Horoskop dzienny na piątek 29 lipca 2022 r. Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik...HOROSKOP dzienny piątek 29 lipca 2022 roku dla każdego znaku zodiaku. Co się wydarzy w piątek u Barana, Byka, Bliźniąt, Raka, Lwa, Panny, Wagi, Skorpiona, Strzelca, Koziorożca, Wodnika i Ryb? Sprawdź swój horoskop na dziś i zobacz, co dla Ciebie przepowiadają gwiazdy. Wróżka Ekspiria zna Twój znak zodiaku i radzi specjalnie dla Ciebie!📢 Nowe 9 000+ miesięcznie dla pracującego seniora. Komu przysługuje pełne zwolnienie z PIT od dochodów z pracy lub zleceniaTakiej ulgi podatkowej nie było nigdy. Osoby, które po osiągnięciu wieku emerytalnego nie składają wniosku o emeryturą, ale pracują dalej, od 1 stycznia 2022 r. praktycznie nie płacą PIT, bowiem przysługuje im kwota wolna od podatku w wysokości 85 528 zł rocznie w ramach tzw. ulgi PIT-0 dla seniora. Biorąc pod uwagę fakt, iż dotyczy to kwoty dochodu do opodatkowania, a więc po odjęciu składek na obowiązkowe ubezpieczenia ZUS, praktycznie w grę wchodzą zarobki nawet ponad 9 tys. zł miesięcznie. To trzecia korzyść dla wydłużających czas aktywności zawodowej po przekroczeniu 60. i 65. roku życia. Jakie są inne?📢 Miejskie obchody Święta Policji w Opolu. Były awanse i odznaki dla funkcjonariuszy. Obszerna relacja z wydarzeniaTo już 103. rocznica powołania Policji Państwowej. W uroczyste obchody włączyła się również Komenda Miejska Policji w Opolu. To czas awansów i wyróżnień, ale przede wszystkim szczególny moment podziękowań dla opolskich stróżów prawa oraz pracowników cywilnych za ich zaangażowanie, codzienną pomoc i zapewnianie bezpieczeństwa społeczeństwu. To również obowiązek wspomnień i oddania honoru poległym policjantom, którzy w swej wiernej Narodowi służbie zapłacili najwyższą cenę.📢 Od sierpnia 2022 węgiel z PGG kupimy tylko przez internet. Spółka zmienia zasady i apeluje, aby nie panikować. Polacy poprawiają deklaracjeJak poinformował prezes Polskiej Grupy Górniczej, Tomasz Rogala, od sierpnia 2022 węgiel opałowy z kopalń PGG kupimy wyłącznie poprzez sklep internetowy. Logistyka odbioru zakupionego towaru ma zostać usprawniona. Rogala apeluje również, aby nie panikować i nie kupować węgla na zapas. Jednocześnie coraz więcej Polaków zmienia deklaracje dotyczące tego, czym ogrzewają mieszkanie. Wpisują węgiel, jako główne źródło.📢 Przemysław Zadura zakończył karierę. "Rozstanie z Gwardią było trudne, ale nadal będę jej kibicować" [WYWIAD]Chciałbym, żeby za jakiś czas przynajmniej niektórzy ludzie pamiętali, że w Gwardii Opole występował kiedyś taki Zadura, który nigdy nie odpuszczał. Nie byłem wybitnym graczem, ale ze swojej kariery generalnie jestem zadowolony. Nie podejrzewałem jednak, że scenariusz mojego ostatecznego rozstania z Gwardią będzie taki, jaki miał miejsce w rzeczywistości. Mimo to wciąż będę trzymać za nią kciuki, tyle że teraz już tylko w roli kibica - mówi Przemysław Zadura, rodowity opolanin, który w wieku 34 lat zakończył przygodę z piłką ręczną w roli zawodnika. 📢 Szkoła w Dytmarowie miała być zlikwidowana, a świetnie się rozwija jako stowarzyszeniowaWe wrześniu Niepubliczna Szkoła Podstawowa w Dytmarowie będzie obchodzić 11. rocznicę działania. W tym okresie liczba uczniów zwiększyła się 2,5 krotnie.📢 Horoskop dzienny na czwartek 28 lipca 2022 r. Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik...HOROSKOP dzienny czwartek 28 lipca 2022 roku dla każdego znaku zodiaku. Co się wydarzy w czwartek u Barana, Byka, Bliźniąt, Raka, Lwa, Panny, Wagi, Skorpiona, Strzelca, Koziorożca, Wodnika i Ryb? Sprawdź swój horoskop na dziś i zobacz, co dla Ciebie przepowiadają gwiazdy. Wróżka Ekspiria zna Twój znak zodiaku i radzi specjalnie dla Ciebie!📢 Jedziesz autem za granicę? Sprawdź, za co można dostać mandat. Oto obowiązujące przepisy drogowe w krajach Europy Czy wiecie, ze w niektórych krajach europejskich dopuszczalna ilość alkoholu we krwi zależy od tego, czy kierowca jest doświadczony, czy początkujący? A dopuszczalna prędkość na autostradzie może nie mieć limitu, lub być inna w terenie zabudowanym, inna poza nim. Gdzie nie wolno rozmawiać przez komórkę w czasie jazdy i jak wygląda pobór opłat za autostrady? Odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdą państwo w naszej galerii.📢 Marsz Powstania Warszawskiego. Jak wyglądał w poprzednich latach? Podsumowanie najważniejszych wydarzeńMarsz Powstania Warszawskiego, organizowany przez środowiska narodowe w celu upamiętnienia tych, którzy walczyli o naszą wolność i podjęli zbrojny opór w stosunku do niemieckiego okupanta, regularnie spotyka się z krytyką ze strony części środowisk politycznych i mediów. "Faszyści", "neonaziści" czy "kibole" - to tylko niektóre z określeń, które na przestrzeni lat pojawiały się w odniesieniu do uczestników wydarzenia. Warszawski ratusz walczy o zablokowanie przemarszu, a na jego trasie niemal co roku dochodzi do prowokacji ze strony jego przeciwników.📢 To budowlańcy czy komicy? Efekty ich pracy budzą głównie śmiech. Zobacz, co potrafią wymyślić „fachowcy”Niektórzy budowlańcy lubią zastępować braki w wiedzy fantazją. Zobacz zdjęcia, które dobitnie pokazują, jak komiczne efekty daje czasem takie podejście. Przedstawiamy efekty pracy „fachowców”, którzy nigdy nie powinni być dopuszczani do budowy ani remontu.📢 Unia Krapkowice podejmuje rękawicę i powoli wychodzi na prostąMimo dużych perturbacji, jakich Unia Krapkowice doświadczyła po rezygnacji prezesa Daniela Jasika, klub powoli staje na nogi i przystąpi do rozgrywek BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. 📢 Oświadczenie Polska Press Grupy w sprawie nieprawdziwych informacji OnetuW związku z kolejną stronniczą publikacją zamieszczoną w serwisie w dniu r. o godzinie 17:06, autorstwa redaktora Sebastiana Białacha, pragnę stanowczo zdementować nieprawdziwe informacje zawarte w kolejnym tekście opisującym rzekomy mobbing w redakcji „Kuriera Lubelskiego” – dziennika wydawanego przez Polska Press Grupę. W związku z tym żądamy od redakcji sprostowania artykułu. Spółka posiada opinię prawną, która rekomenduje także skierowanie pozwu z zakresu dóbr osobistych oraz prywatnego aktu oskarżenia ze strony Wojciecha Pokory, Redaktora Naczelnego „Kuriera Lubelskiego”.📢 Złodzieje pojechali po drewno za polską granicę. Wpadli w Czechach. Czy grozi nam fala leśnych kradzieży? Czeska policja zatrzymała w przygranicznych Zlatych Horach polską ciężarówkę, przewożącą drewno wycięte i skradzione w czeskich lasach. 📢 Wakacje w latach 80. Letnia beztroska na starych zdjęciach. Plaże, biwaki, rowery, festyny, a nawet lot na paralotniKolonie dla dzieci, wczasy pracownicze, biwaki, wypoczynek nad jeziorem, a może nawet zagraniczne wojaże z ORBIS-em? Wakacje w latach osiemdziesiątych miały swoje nieodparte uroki. Choć tamta epoka dawno już minęła, lata osiemdziesiąte nadal są chętnie wspominane jako nostalgiczna kraina dzieciństwa i beztroski. Odwiedźmy ją jeszcze raz! Przygotowaliśmy dla Was galerię archiwalnych zdjęć, ukazujących wakacje, wczasy i letnie zabawy w latach osiemdziesiątych w różnych zakątkach Polski.📢 Horoskop codzienny na środę 27 lipca 2022 r. Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Skorpion, Strzelec, Koziorożec, Wodnik...HOROSKOP dzienny środa 27 lipca 2022 roku dla każdego znaku zodiaku. Co się wydarzy w środę u Barana, Byka, Bliźniąt, Raka, Lwa, Panny, Wagi, Skorpiona, Strzelca, Koziorożca, Wodnika i Ryb? Sprawdź swój horoskop na dziś i zobacz, co dla Ciebie przepowiadają gwiazdy. Wróżka Ekspiria zna Twój znak zodiaku i radzi specjalnie dla Ciebie!📢 W Muzeum Wsi Opolskiej odbędzie się piknik charytatywny. Będzie można zobaczyć, jak żyli Słowianie, a także pomóc choremu AdasiowiW Muzeum Wsi Opolskiej będzie można zobaczyć, jak żyli Słowianie, a także pomóc choremu Adasiowi.📢 Kierująca nissanem nie zachowała ostrożności i doprowadziła do zderzenia. Na miejscu pracowali policjanci. 2 osoby trafiły do szpitalaWe wtorkowe (26 lipca) popołudnie w Opolu doszło do zderzenia nissana z fordem. W wyniku zdarzenia 2 osoby trafiły do szpitala.📢 Opolszczyzna przeżywa renesans kempingów, namiotów i wypoczynku na łonie naturyNowa moda na wakacyjny wypoczynek z całą rodziną. Zabieramy dzieci pod namioty i wszyscy są zadowoleni. 📢 Najgorsze fryzury dla kobiet w średnim wieku. Oto 7 uczesań, których należy się wystrzegaćFryzury mogą kobietę postarzać lub wręcz przeciwnie, odejmować jej lat. Wybór odpowiedniego uczesania dla osoby w średnim wieku nie jest łatwą rzeczą, ale niektórych propozycji szczególnie należy unikać. Zobacz, jakie uczesanie może sprawić, że będziesz wyglądać brzydko i staro.📢 Oto śląskie kąpieliska z krystalicznie czystą wodą. Śmiało można się kąpać!Sezon wakacyjny w pełni. Panujące temperatury są wręcz idealne do kąpieli na świeżym powietrzu. Nie zawsze jest to bezpieczne. Zanieczyszczenia mikrobiologiczne i śmieci mogą być poważnym zagrożeniem dla zdrowia. Z pomocą przychodzi Państwowa Inspekcja Sanitarna, która regularnie bada jakość wody w polskich kąpieliskach. Wyniki badań udostępnia Serwis Kąpieliskowy. Zobacz w naszej galerii miejsca, w których woda ma doskonałą jakość. Gdzie są najczystsze ślaskie kąpieliska?📢 Podatek od deszczu, czyli tak naprawdę od czego? Kto musi płacić podatek deszczowy? To warto wiedzieć, jeśli masz działkęIstnienie podatku od deszczu zaskakuje wiele osób, choć istnieje on w polskim prawie już od 2018 r. Nakłada się go na właścicieli działek, którzy nadmiernie je zabetonowali, tym samym przyczyniając się do problemów z retencją wody i suszą. Sprawdź, kto musi płacić podatek deszczowy i w jakiej kwocie. Wyjaśniamy także, co z rządowymi planami rozszerzenia tej daniny.📢 Piłka nożna. Sparingi reprezentantów Opolszczyzny w 3 i 4 lidze [TERMINARZ, WYNIKI]Piłkarskie zespoły reprezentujące nasz region w rozgrywkach 3 ligi (grupa 3) oraz BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej w zdecydowanej większości rozpoczęły już serię spotkań kontrolnych. Prezentujemy pełną rozpiskę gier sparingowych, jakie mają już za sobą i jakie czekają je jeszcze przed startem sezonu 2022/23. Na bieżąco będziemy ją aktualizować o poszczególne wyniki.📢 Znaki zodiaku, które nigdy nie powinny być razem. Zdaniem Wróżki Romy te pary nie stworzą udanego związkuToksyczna miłość zostawia po sobie bolesne znamiona. Dlaczego jest tak, że mimo sygnałów wysyłanych przez intuicje i tak ulegamy pokusie, wchodząc w związek skazany na porażkę? Czynników jest bardzo wiele. Odpowiedzi można również szukać w horoskopie. Według astrologów to właśnie znak zodiaku definiuje nasze podejście do miłości. Również to, od kogo powinniśmy się trzymać z daleka. 📢 Ten horror śni się nauczycielom nawet w wakacje! Niektórzy płakali jak czytaliKlasówki i sprawdziany. Nie lubią ich uczniowie, ale bardzo często również nauczyciele. Wielu z nich musi się zmagać z dziwnymi i niecodziennymi odpowiedziami. Te najdziwniejsze, ale i najśmieszniejsze, zebraliśmy w naszej galerii. Wciel się na chwilę w nauczyciela i zobacz jak byś zareagował na te pomysły uczniów. Dobrej zabawy!📢 HIPOKRATES 2022 Nominuj kandydatów do nagród dla pracowników roku ochrony zdrowiaZnasz dobrego lekarza rodzinnego lub pediatrę, który jest znakomitym specjalistą lub ma wyjątkowe podejście do dzieci? Wiesz, którego stomatologa warto polecić innym? A może pamiętasz sympatyczną i fachową pielęgniarkę lub położną, która zasługuje na wyróżnienie? Nominuj kandydatów do nagród w wielkim plebiscycie medycznym. 📢 Mężczyźni spod tych znaków zodiaku są często najbardziej toksyczniKłamią, manipulują i zawsze ukrywają swoje intencje. Toksyczni mężczyźni, bo o nich mowa, nie zawahają się przed niczym, aby osiągnąć zamierzone cele. Związek z nimi jest trudny, bolesny i czasami zostawia ślady w psychice ofiar na lata! Wróżka Roma przedstawia listę znaków, które mają największe skłonności do toksycznych zachowań w związku. 📢 MISTRZOWIE SMAKU Prezentujemy liderów plebiscytu w poszczególnych kategoriach [GALERIA]Pamiętacie, że ciągle wybieramy najlepsze lokale gastronomiczne oraz kucharzy, kelnerów i innych pracowników? To największy w Polsce plebiscyt z branży gastronomicznej! Oto kandydaci do nagród, którzy dotychczas zdobyli najwięcej głosów w naszym plebiscycie. 📢 MISTRZOWIE SMAKU Wybraliśmy najlepsze lokale gastronomiczne oraz kucharzy, kelnerów i innych pracowników swoją ulubioną restaurację lub jadłodajnię? Wiesz, która kawiarnia jest najlepsza i gdzie można zjeść najsmaczniejsze lody? Znasz dobrego kucharza, sympatycznego kelnera, barmana lub baristę albo menedżera gastronomii, który świetnie zarządza biznesem? Zagłosuj w wielkim plebiscycie. Na laureatów czekają prestiżowe nagrody, a w ogólnopolskim finale samochód - Citroen C3!📢 Opuszczona willa na Śląsku. Wielka chata grillowa, tarasy, salony całkowicie zdewastowane. Zobacz zdjęciaOpuszczona willa na Śląsku pod Lublińcem jest całkowicie zdewastowana. Rozkradziona i zniszczona przez złomiarzy jest obecnie zajęta przez komornika. W powiecie lublinieckim znajduje się wiele opuszczonych budynków, które straszą swoim wyglądem. Jednym z nich jest opuszczona i zdewastowana już mocno willa z basenem, która zapewne pamięta czasy prosperity początku lat 90. Zobaczcie zdjęcia.📢 Rocznice ślubu – jak się nazywają i co oznaczają? Bawełniana, drewniana, złota – brzmi tajemniczo? Poznaj znaczenie poszczególnych rocznicRocznice ślubu. Jaką rocznicę ślubu obchodzicie? Jak się nazywa 5. rocznica ślubu, 10. rocznica ślubu, 15. rocznica ślubu, 20. rocznica ślubu, 25. rocznica ślubu, 30. rocznica ślubu, 50. rocznica ślubu i inne rocznice? Skąd się wzięły ich nazwy?ZOBACZ KONIECZNIEGdzie najczęściej kradną auta w Polsce ? Sprawdź!

1899. 2022 | Kategoria wiekowa: 16+ | 1 sezon | Thrillery. 1899 rok. Tajemnicze wydarzenia zmieniają kurs zmierzającego do Nowego Jorku statku imigrantów. Jego zdezorientowani pasażerowie mają do rozwiązania niezwykłą zagadkę. W rolach głównych: Emily Beecham,Aneurin Barnard,Andreas Pietschmann. Twórcy: Jantje Friese,Baran bo Odar.

Zdjęcie: AP Photo/Antonio Callani Po raz pierwszy w 127-letniej historii Biennale w Wenecji, na najstarszych i najważniejszych na świecie targach sztuki współczesnej, pod kuratelą Cecilli Alemani, większość artystów stanowią kobiety i artyści niezgodni z płcią. W rezultacie Biennale skupia się na artystach, którzy mimo bogatych karier długo pozostawali niezauważeni, a jednocześnie porusza takie tematy, jak normy płci, kolonializm i zmiany klimatyczne. Głowna wystawa Alemani, zatytułowana „The Milk of Dreams” (Mleko marzeń), wraz z 80 pawilonami narodowymi, zostanie otwarta w sobotę po rocznym opóźnieniu związanym z pandemią. Targi sztuki potrwają do 27 listopada. Jest to dopiero czwarta z 59 edycji Biennale, której kuratorem jest kobieta. W ogłoszonym w sobotę konkursie na najlepszy pawilon narodowy, który otrzymał pawilon Wielkiej Brytanii i artysta Sonia Boyce, nagrody Złotego Lwa odebrały kobiety. Najlepszą uczestniczką wystawy głównej została amerykańska rzeźbiarka Simone Leigh. Przewaga kobiet wśród ponad 200 artystów, których Alemani wybrała na główną wystawę, „nie była wyborem, lecz procesem” – powiedziała w tym tygodniu Alemani, włoska kurator z Nowego Jorku. „Myślę, że jednymi z najlepszych artystów są dziś kobiety” – powiedziała agencji The Associated Press. „Ale nie zapominajmy też, że w długiej historii Biennale w Wenecji przewaga artystów płci męskiej w poprzednich edycjach była zadziwiająca”. „Niestety, nadal nie rozwiązaliśmy wielu problemów związanych z płcią” – powiedziała Alemani. Alemani przyznała, że sztuka w takich czasach może wydawać się „powierzchowna”. Podkreśliła również rolę Biennale jako „swoistego sejsmografu historii, który absorbuje i rejestruje również traumy i kryzysy, które wykraczają daleko poza świat sztuki współczesnej”. Dla przypomnienia, w tym roku pawilon rosyjski pozostaje zamknięty, po tym jak artyści wycofali się po inwazji Rosji na Ukrainę. W pobliżu, w centrum Giardini, kuratorzy pawilonu ukraińskiego ustawili worki z piaskiem, a wokół nich rozwieszono stylizowane plakaty ze świeżymi pracami ukraińskich artystów, przedstawiającymi okropności dwumiesięcznej wojny. Amerykańska artystka Leigh jest jedną z kobiet, które na tym Biennale zyskują należne im uznanie w połowie kariery. Jest ona zarówno główną gwiazdą pawilonu amerykańskiego, jak i nadaje ton głównej wystawie, prezentując potężne popiersie czarnoskórej kobiety, które Alemani zamówiła pierwotnie dla parku miejskiego High Line w Nowym Jorku. Fusun Onur, pionierka sztuki konceptualnej w Turcji, w wieku 85 lat wypełniła pawilon turecki zwinnymi kotami i myszami, ustawionymi w scenografie, które stawiają czoła współczesnym zagrożeniom, takim jak pandemia i zmiany klimatyczne. Choć jest dumna z roli, jaką odegrała reprezentując Turcję, oraz z prac, które wykonała w czasie pandemii w swoim domu nad Bosforem, przyznała, że zaszczyt ten przyszedł późno. „Nie wiem, dlaczego tak się dzieje" – powiedziała Fusan, dzwoniąc ze Stambułu. „Kobiety artystki ciężko pracują, ale nie zawsze są doceniane. Zawsze na pierwszym miejscu są mężczyźni". Nową Zelandię reprezentuje artystka trzeciej płci Yuki Kihara, której instalacja „Paradise Camp" opowiada o społeczności Fa'afafine z Samoa, ludzi, którzy nie akceptują płci przypisanej im przy urodzeniu. Na wystawie można zobaczyć zdjęcia Fa'afafine naśladujące obrazy wyspiarzy z Pacyfiku autorstwa postimpresjonistycznego francuskiego artysty Paula Gaugina, odzyskując obrazy w procesie, który artysta określa mianem „upcyklingu". „Paradise Camp to tak naprawdę wyobrażenie sobie utopii Fa'afafine, gdzie zamyka się heteronormalność kolonialną, aby zrobić miejsce dla światopoglądu tubylczego, który jest inkluzyjny i wrażliwy na zmiany w środowisku" – powiedziała Kihara. Obraz hiperrealistycznej rzeźby futurystycznej kobiety-satyra, rodzącej dziecko naprzeciwko swojego partnera-satyra, który się powiesił, nadaje ponury post-apokaliptyczny ton Pawilonowi Duńskiemu, stworzonemu przez Uffe Isolotto. Narody nordyckie – Norwegia, Szwecja i Finlandia – przekazały w tym roku swój wspólny pawilon Lapończykom, jednej z najstarszych grup autochtonicznych w Europie, poruszając tym samym inną ideę narodu, gdyż arktyczna ojczyzna Lapończyków obejmuje obecnie cztery narody. Pawilon Lapoński oferował bardziej optymistyczną ścieżkę wyjścia z apokalipsy, z pracami plastycznymi i przedstawieniami przedstawiającymi walkę Lapończyków z kolonializmem, a także celebrującymi ich tradycje. „W pewnym sensie odkryliśmy, jak żyć w apokaliptycznym świecie, zachowując przy tym nasze dusze, przekonania i systemy wartości" – powiedziała współkuratorka Liisa-Ravna Finbog. W tym roku Złote Lwy za całokształt twórczości otrzymali niemiecka artystka Katherina Fritsch, której naturalnej wielkości rzeźba słonia stoi w rotundzie głównego budynku wystawowego w Giardini, oraz chilijska poetka, artystka i filmowiec Cecilia Vicuna, której portret oczu matki zdobi okładkę katalogu Biennale. Vicuna namalowała ten portret, gdy rodzina przebywała na emigracji po brutalnym wojskowym zamachu stanu w Chile przeciwko prezydentowi Salvadorowi Allende. Obecnie ma 97 lat, matka towarzyszyła jej na Biennale. „Widać, że jej duch jest wciąż obecny, więc w pewnym sensie ten obraz jest jak triumf miłości nad dyktaturą, nad represjami, nad nienawiścią" – powiedziała Vicuna. _____________________________________ Do powstania tej relacji przyczyniła się Charlene Pele. Autor: Collen Barry / tłum. Karolina Bejma Opis obrazu Rainer Fetting "dzieciakz Nowego Jorku.Analiza dzieła "Dzieciaki z Nowego Yorku"? I a)Co wiecie na pewno? b)czego się domyślacie? c)czego jeszcze chcecie się dowiedzieć? II Opisz - kompozycję, kolor, , światło, fakturę, perspektywę, klucz, konwencję, tytuł, kontekst, refleksję.Dzieci z pierwszego małżeństwa w
Teraz fani Grzegorza Ciechowskiego poznają naszą historię i będą mogli spojrzeć na jego twórczość w nowy sposób Anna Skrobiszewska – żona Grzegorza Ciechowskiego, bohaterka dokumentu Wojciecha Skrobiszewskiego „Obywatel Miłość”, który ma premierę na 17. edycji festiwalu Tofifest w Toruniu. W filmie „Obywatel Miłość” opowiada pani historię trudnego uczucia, które połączyło was z Grzegorzem Ciechowskim. Dlaczego przez lata milczała pani na ten temat? – Grzegorz nauczył mnie dbania o prywatność, na której bardzo mu zależało ze względu na dzieci. Po jego śmierci rozpętała się burza, przed którą starałam się je chronić. To było dla mnie najważniejsze. Po co więc teraz do tego wracać? – Film był pomysłem mojego aktualnego męża, muzyka Wojtka Skrobiszewskiego. Przekonał mnie, że powinnam opowiedzieć o tym, choćby przez wzgląd na próby przekłamywania historii osoby, która wciąż budzi ogromne zainteresowanie. Moje milczenie pozwoliło innym mówić o tym, jak wyglądało życie Grzegorza. To nie zawsze była prawda. Zgodziłam się też ze względu na komfort pracy z Wojtkiem. Stronię od kamer i sporadycznie udzielam wywiadów. Kiedy Wojtek, który nigdy nie kręcił filmów, powiedział, że to zrobi, poczułam się bezpiecznie. Byłam spokojna o efekt końcowy. Wojtek znał waszą historię? – Fragmentarycznie, ale dobrze znał piosenki Grzegorza. Widział go jako idealistę, romantyka, dla którego miłość była sensem życia. Zupełnie jak ja przed laty. W takim właśnie świetle chciał pokazać jego losy. Jako człowieka, który dla miłości jest gotowy burzyć i budować do skutku. Jak pani się czuła, opowiadając obecnemu partnerowi o poprzednim? – Powrót do tamtych emocji okazał się dla mnie tak trudny, że gdy pierwszy raz umówiliśmy się na nagrywanie, nie powiedziałam ani słowa. Kompletnie zaniemówiłam. Wojtek wtedy się zdenerwował. Nie był przygotowany na taki falstart i oznajmił mi, że jeśli kolejny raz się nie uda, to rezygnujemy. Ale kiedy zrobiliśmy drugie podejście, udało mi się otworzyć i opowiedzieć naszą historię w całości. Nakręciliśmy ponad trzy godziny materiału. Jak Wojtek to znosił? – Dzielnie słuchał intymnych szczegółów z mojego życia. Pozwolił mi płynąć z emocjami, choć wcześniej mówił, na co mam zwrócić uwagę, kiedy będę opowiadała tę historię. Chciał pokazać Grzegorza przede wszystkim jako mężczyznę tęskniącego i dążącego do miłości. Stąd tytuł „Obywatel Miłość”. Grzegorz taki właśnie był? – Ta tęsknota wyrażała się w jego tekstach, z których wyłaniała się ogromna potrzeba kochania i bliskości drugiego człowieka. Jego utwory rozpalały moją młodzieńczą wyobraźnię. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak wiele czerpie w nich z życia. Właśnie jako fanka jego tekstów pojechałam w 1983 r. na Torwar na mój pierwszy koncert Republiki. Wówczas zobaczyłam Grzegorza po raz pierwszy – i jedyny, kiedy nosił grzywkę. Wtedy się poznaliście? – To nastąpiło później, kiedy Andrzej, menedżer zespołu, z którym złapałam dobry kontakt, zdradzał mnie i przyjaciółkom, gdzie będą siedzieć chłopaki. Dzięki temu wielokrotnie udawało mi się porozmawiać z Grzegorzem po koncertach, na które cały czas jeździłam. Z czasem obdarzał mnie coraz większym zaufaniem. Wreszcie, kiedy między nim a Małgorzatą Potocką zaczęło się źle dziać, zaproponował mi opiekę nad Werą, ich córką. Dla mnie, młodej dziewczyny zapatrzonej w idola, było to ogromne wyróżnienie. Starałam się go nie zawieść. Wera panią polubiła? – Pokochała. Miała sześć miesięcy, gdy zaczęłam się nią zajmować. Spędzałyśmy ze sobą całe dnie i bardzo się zżyłyśmy. Dawałam jej to, czego nie dostawała od matki. Grzegorz, widząc więź między nami, bardzo się zbliżył do mnie emocjonalnie. Nawiązaliście relację, ale zanim Grzegorz oficjalnie związał się z panią, minęły lata. Była pani w stanie cierpliwie na niego czekać? – Cierpliwość wynika z mojej natury, jest też we mnie dużo wyrozumiałości. Kiedy wybuchło między nami uczucie, dopiero wchodziłam w dorosłość. Miałam 19 lat, w tym wieku wszystko było dla mnie nowe. Tym bardziej związek z idolem był niespodziewaną, niemal nieprawdopodobną sytuacją. Nawet z dzisiejszej perspektywy trudno mi powiedzieć, co powinnam wtedy zrobić – czekać czy zażądać od niego natychmiastowej decyzji, z kim chce być. Żyła pani wtedy myślami o waszej wspólnej przyszłości? – Nie. Skupiałam się na tu i teraz, na tych momentach, które spędzaliśmy razem. Czasem było mi trudno, ale siły dodawał mi sam Grzegorz, przechodzący przez to samo co ja. Nie przyszło pani do głowy, że może grać na dwa fronty? – Dla Grzegorza najważniejsze było dobro Wery, którą szaleńczo kochał. To o nią się bał. Wiedział, z czym będzie się wiązać jego rozstanie z Małgorzatą, i nie pomylił się w przewidywaniach. Chciał przed tymi konsekwencjami uchronić córkę za wszelką cenę, nawet własnego szczęścia. Później żałował, że nie znalazł znacznie wcześniej sposobu na zakończenie związku z Małgorzatą. Co go popchnęło do skończenia tej relacji? – Ja sama, kiedy od niego odeszłam. Wyprowadziłam się z ich domu, żeby dać Grzegorzowi przestrzeń do podjęcia dobrych, płynących z serca decyzji. Nasze uczucie było tak silne, że coraz trudniej przychodziło nam ukrywanie go. Nie mogłam, a właściwie nie mogliśmy dłużej tkwić w tej matni. Pomógł mi los – szczęśliwie wygrałam zieloną kartę i wyjechałam do Nowego Jorku. Decyzja o wyjeździe była spontaniczna? – Nigdy nie planowałam opuszczać kraju. Kult Stanów Zjednoczonych i amerykańskiego snu, który wybuchł z taką siłą w latach 80., mnie się nie udzielił. Kiedy dostałam zieloną kartę, pomyślałam, że to musi być prezent od losu. Nie wiedziałam, na czym miał polegać, ale chciałam z niego skorzystać. I warto było chociażby dlatego, że pod wpływem mojej decyzji Grzegorz napisał teksty na płytę „Siódma pieczęć”, które mówiły o naszej samotności, choć oboje żyliśmy w miłości. W USA zapomniała pani o Grzegorzu? – To nie było takie proste. Zaczęłam pracę i szkołę. Miałam nadzieję, że teraz wszystko zacznie się układać. Jednak Grzegorz nie pozwalał mi o sobie zapomnieć. Pisał kolejne wiersze i teksty piosenek o naszej relacji, które przysyłał mi do USA. Zaczęłam wątpić w sens swojej ucieczki. Jak panią odzyskał? – Kilka tygodni później przyleciał do Stanów i zapytał, czy zostanę jego żoną. W najmniej spodziewanym momencie usłyszałam coś, na co czekałam kilka lat. Przemyślałam to wszystko i po jakimś czasie wzięliśmy niestandardowy ślub – uzyskaliśmy błogosławieństwo od buddyjskiego kapłana, choć żadne z nas nie praktykowało tej religii. Kiedy Grzegorz opuszczał Stany, ja byłam już w ciąży. Napisał wtedy piosenkę „Tu jestem w niebie”. Teksty Grzegorza świadczą o tym, że był wyjątkowo wrażliwy. – To prawda. Miał otwarte serce na to, co się działo. Ciągle patrzył uważnie dookoła, jakby chciał coś złapać. Charakteryzował go wyostrzony zmysł obserwacji i widać było, że wszystko dokładnie analizował. Doskonale rozumiał kobiety, lubił z nimi rozmawiać. Bardzo dużo czerpał z zasłyszanych historii, a teksty zazwyczaj powstawały pod wpływem emocji związanych z miłością. Podobało mi się to, że był bardzo ciepłym i inteligentnym mężczyzną i wspaniałym ojcem. Miał charyzmę i duże poczucie humoru. Szybko przestała pani patrzeć na Grzegorza jak na idola, a zaczęła widzieć w nim partnera? – To się stało, już kiedy Grzegorz pokazywał mi wszystkie czynności związane z „obsługą Wery”, jak powiedział. Przygotowywał kaszkę, kąpał ją w wanience, przewijał. Wszystko robił sam. Wtedy dostrzegłam w nim człowieka i ojca. Ale nigdy nie przestałam być zapatrzona w niego jako artystę, na zawsze pozostał moim autorytetem. Nawet kiedy zaczęliśmy razem żyć, to się nie zmieniło. Mam wrażenie, że to umocniło naszą relację, bo on jako artysta tego wpatrzenia potrzebował. To znaczy, że zabiegał o zainteresowanie fanów? – Bardzo ich szanował. Często przyjmowaliśmy ich w domu. Zdarzało się, że kiedy wyjeżdżaliśmy na wakacje, fani wynajmowali dom niedaleko i nas odwiedzali. Raczej nie było to uciążliwe, choć pamiętam, jak Grzegorz denerwował się na wakacjach w Ustce. Byliśmy na plaży w kostiumach kąpielowych. Kiedy ludzie podchodzili i chcieli robić sobie zdjęcia, czuł się skrępowany. Mimo kontaktów z fanami prywatność zawsze była pilnie strzeżona. Tego się od niego nauczyłam. Prowadziliście artystyczny dom? – Nie, to był dom rodzinny, ale otwarty dla przyjaciół. Członkowie zespołu często u nas bywali. Nie żyliśmy jednak jak bohema, bo ja dbałam rygorystycznie o harmonogram, choćby o to, żeby dzieciaki kładły się spać o tej, o której powinny. Grzegorz uwielbiał życie rodzinne i razem pielęgnowaliśmy jego rytuały. A wyjazdy w trasy, długie nieobecności w domu? – Kiedy razem zamieszkaliśmy i przyszli na świat Hela i Bruno, Grzegorz stał się udomowionym artystą. Tylko jeśli koncerty były naprawdę daleko, zostawał na noc poza domem. Zazwyczaj jednak wracał do nas. Wcześniej przemawiała przez niego artystyczna dusza? – Pewnie, zdarzało się. Na początku wyjazdy poza miasto i życie w hotelach były bardzo atrakcyjne, lubił z tego korzystać. Ale po czasie stawały się uciążliwe. To zresztą było zabawne, bo kiedy ja czekałam na niego w domu stęskniona, a on przyjeżdżał, chciałam z nim rozmawiać, śmiać się, słuchać opowieści. On marzył tylko o tym, żeby pójść na spacer z psami, wyciszyć się i iść spać. Podobnie było z wyjazdami – ja czekałam, aż gdzieś sobie razem pojedziemy, a on najlepiej wypoczywał w domu. Musieliśmy te potrzeby jakoś godzić. Udawało się? – Z czasem złapaliśmy wspólny rytm. Od początku wiedzieliśmy, że najważniejszy jest podział obowiązków. Grzegorz dużo pracował w domu i zorganizowanie mu przestrzeni do tworzenia w miejscu pełnym dzieci było wyzwaniem. Czasem wychodziłam z dzieciakami na długie spacery, żeby miał komfort pracy. Zawsze to było dla mnie priorytetem. Jak pani dawała sobie radę po śmierci Grzegorza? – Bruno po obejrzeniu filmu „Obywatel Miłość” powiedział mi, że wyłania się z niego obraz mnie jako silnej osoby. Ja siebie tak nie widzę. Podniosłam się nie dlatego, że znalazłam w sobie jakieś nadludzkie moce. Po prostu miałam dwa wyjścia – albo się załamać, albo iść dalej. Mam taką naturę, że staram się nie rozpamiętywać. Nie mogę cofnąć tego, co było. Kiedy Grzegorz zmarł, byłam w ciąży z Józią, naszym najmłodszym dzieckiem. Wiedziałam, że muszę żyć dla niej i dla jej rodzeństwa. Nie mogłam się położyć i płakać. Wzięłam się w garść i zajmowałam się nimi, bo wiedziałam, że same nie są w stanie tego robić. Wtedy była też z nami mama Grzegorza i wiedziałam, jaka to była dla niej tragedia. Chciałam, żeby miała we mnie wsparcie. Oczywiście, że było mi wyjątkowo trudno, bo zostałam sama nie tylko z dziećmi, ale i z całą spuścizną po Grzegorzu. Wcześniej w ogóle nie zajmowałam się sprawami prawnymi. To była dla mnie czarna magia. Nagle musiałam się z tym wszystkim zmierzyć. Zaufałam tym, którzy byli mi bliscy, ale zostałam przez nich zdradzona. Okazało się, że dla pieniędzy ludzie są w stanie zdeptać relacje. Dziś widzi pani Grzegorza w dzieciach? – To wspaniałe, jak pewne rzeczy przekazujemy w genach. Są takie sytuacje, kiedy starsze dzieciaki, a nawet Józia, która urodziła się po śmierci Grzegorza, zachowują się, jakby powielały zachowania ojca. To zadziwiające, bo wiem, że nie mogły tego zaobserwować. Hela i Bruno byli tak mali, że nie byliby w stanie zarejestrować jego gestów, a robią te same. Syn ma po nim głos. Czasami, gdy rozmawiam z nim przez telefon, cierpnie mi skóra, bo mam wrażenie, jakbym rozmawiała z jego ojcem. Film pozwolił pani zamknąć tamten etap? – On jest u mnie już dawno przepracowany i zamknięty. Historia, która nie jest opowiadana, z czasem zostaje przeinaczona. Zależało mi, żeby z naszą tak się nie stało. Ona była we mnie i zostanie ze mną na zawsze. Przed nikim nie muszę udawać, że jest inaczej. Cieszę się, że powstał film, bo teraz fani Grzegorza dostaną do niej dostęp i będą mogli spojrzeć na jego twórczość w nowy sposób. Ile tak naprawdę panią ten film kosztował? – Opowiadanie o uczuciach, zwłaszcza publicznie, jest dla mnie ogromnie stresujące, niecodzienne i niekomfortowe. Z drugiej strony dobrze się stało dla filmu, że nie nabrałam wprawy w mówieniu o tym wszystkim i dopiero przed kamerą wydobyłam z siebie wspomnienia. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że opowiadam tę historię Wojtkowi, nie pamiętając, że kręcimy. Dlatego jest to tak osobiste. Na początku czułam się dziwnie, mówiąc to wszystko mężowi, ale jednocześnie wiedziałam, że nie powiedziałabym tego nikomu innemu. Czy Wojtek też coś dzięki temu filmowi zyskał? – Zyskał przede wszystkim jako mężczyzna, bo tym, co zrobił, pokazał ogromną miłość do mnie i naszej rodziny. Myślę, że niewielu facetów potrafiłoby patrzeć na żonę opowiadającą z pasją o poprzednim małżeństwie. Dla mnie to świadectwo jego wielkiego uczucia. Fot. Natalia Wieczorek Podobne wpisy
Dwie bliźniacze wieże kompleksu World Trade Center, zwane Twin Towers, szybko po ukończeniu budowy stały się symbolem Nowego Jorku. Home Jest 1 błądProdukt nie jest już dostępnyOstatnio oglądaneJeszcze nie oglądałeś u nas żadnych produktów... Mamy nadzieję iż to się zmieni ;) Warunki Nanny, z czasem zupełnie przestają być respektowane przez chlebodawców robiących co im się podoba i kiedy im się podoba. Dziewczyna nie może wycofać się z uprzykrzającej jej życie sytuacji ze względu na pieniądze na swoje studia i czynsz jak i także ze względu na przywiązanie, które żywi w stosunku do chłopca. Odpowiedzi EKSPERT..::selena::.. odpowiedział(a) o 19:41 To ten obraz? 0 0 ziółko.. odpowiedział(a) o 19:43: tak ;) Uważasz, że ktoś się myli? lub
d)obraz. e)rzędowa z pasową. Treść. a)użytkowa. b)Dzieciaki z Nowego Jorku. c) nie mam pojęcia. d)cywilizacyjny(nie jestem pewna) na zadne pytanie praktycznie nie odpowiedziałam na 100%. ale mam nadziej ze dobrze bedzie
Adam Leon. Fot. PAP/EPA Przygotowując się do pracy nad filmem spacerowałem ulicami Nowego Jorku i starałem się odkrywać to miasto na nowo, patrząc na nie oczami mojej bohaterki – mówi PAP reżyser „Italian Studies” Adam Leon. Jego najnowszy obraz zaprezentowano podczas 12. American Film Festival we "Italian Studies" Adama Leona młoda pisarka Alina (Vanessa Kirby, znana z "Cząstek kobiety") traci pamięć i błąka się po ulicach Manhattanu. Zdezorientowana i niepewna tego, kim jest, nawiązuje relacje z grupą nastolatków i rozpoczyna z nimi podróż przez zatłoczone ulice miasta, stopniowo poznając samą siebie. Film miał swoją światową premierę na festiwalu Tribeca w czerwcu 2021 roku. Po premierze europejskiej, która odbyła się podczas trwającego we Wrocławiu 12. American Film Festival, PAP rozmawiała z twórcami filmu - reżyserem Adamem Leonem i autorem zdjęć Brettem Jutkiewiczem. PAP: Utrata pamięci i poszukiwanie własnej tożsamości to niełatwy temat, z którym mierzyło się już wielu twórców. Co sprawiło, że ty też zdecydowałeś się go podjąć? Czy rolę Aliny pisałeś już z myślą o Vanessie Kirby? Adam Leon: Znamy się z Vanessą od lat i już od pewnego czasu myśleliśmy o tym, żeby wspólnie zrealizować jakiś projekt. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma lukę w swoim grafiku. Natychmiast zadzwoniłem do mojego producenta i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co moglibyśmy wspólnie zrobić. Mieliśmy kilka pomysłów, a jeden z nich chodził za mną już od kilku lat i dotyczył kobiety, która traci pamięć i gubi się w Nowym Jorku. Pomysł opowiedzenia tej historii tylko i wyłącznie z punktu widzenia głównej bohaterki, wydał nam się szalenie interesujący, pasował też do fragmentarycznego stylu, w jakim zamierzaliśmy zrealizować film. Vanessa przygotowując się do roli wykonała naprawdę ogromną pracę. Zgłębiała ten temat, rozmawiała ze specjalistami w tej dziedzinie, a później spotykała się ze mną i rozmawialiśmy, jak to wszystko ma się do scenariusza i historii, którą chcemy opowiedzieć. PAP: W filmie ważne role powierzyłeś nastolatkom. Czy taki był twój był zamysł od samego początku? Adam Leon: Tak, bo myślę, że jest coś wyjątkowego w tym wieku. Kiedy zaczynaliśmy myśleć o problemie utraty pamięci i odnalezieniu swojej tożsamości, poczułem, że ci młodzi ludzie naturalnie do tego pasują. Są w wieku, w którym odnajdują swoją tożsamość, ich tożsamość jest elastyczna. I to właśnie dzieje się z Aliną, więc myślę, że dlatego może się z nimi identyfikować. PAP: Jakie relacje panowały między wami na planie? Czy szybko znaleźliście wspólny język? Adam Leon: Vanessa jest bardzo otwarta jako aktorka, sama pozwalała sobie na popełnianie błędów. Wydaje mi się, że była to bardzo ważna część tego procesu. Dzieciaki od razu to zauważyły i zrozumiały, że nie muszą być cały czas perfekcyjne, możemy po prostu próbować. Poza tym, przez około trzy miesiące prowadziliśmy z nimi próby, podczas których spotykaliśmy się z całą ekipą w moim mieszkaniu i po prostu spędzaliśmy razem czas, rozmawialiśmy. Dzieliliśmy też tych młodych ludzi na grupy, żeby zobaczyć, kto z kim najlepiej współpracuje. Ja sam wówczas bardzo się otworzyłem. To było dla mnie inspirujące doświadczenie. Z czasem wszyscy zaczęliśmy czuć się ze sobą komfortowo, zaprzyjaźniliśmy się, więc kiedy już byliśmy na planie, ufaliśmy sobie nawzajem. PAP: Oglądając "Italian Studies" mamy poczucie, że jesteśmy w głowie głównej bohaterki, czujemy jej dezorientację. Jak udało się wam, za pomocą obrazu, osiągnąć taki efekt? Brett Jutkiewicz: Bardzo nam zależało na wyrażeniu w sposób wizualny stanu umysłu bohaterki. Czasami przekładało się to na bycie bardzo blisko niej, podczas gdy świat wokół niej się oddalał. Innym razem to my oddalaliśmy się od niej, robiliśmy krok wstecz. Korzystając z długiego obiektywu staraliśmy się znaleźć sposób na zrobienie takich ujęć, które miałyby jakiś element na pierwszym planie, żeby przełamać kadr, albo stworzyć poczucie napięcia. Z uwagi na stan umysłu Aliny nie chcieliśmy też, żeby te kadry były idealne, zawsze było więc w nich coś, co je zakłócało. Nie jest to jednak film składający się wyłącznie ze zbliżeń, są w nim też szerokie ujęcia, ale nawet one mają w sobie coś, co tworzy napięcie, które towarzyszy bohaterce i temu, przez co przechodzi. Wiele scen z udziałem nastolatków kręciliśmy też z ręki, bo czuliśmy, że to właśnie koresponduje z ich energią. Wcześniej dużo rozmawialiśmy o stronie wizualnej filmu, natomiast nie wyznaczaliśmy sobie żadnych ścisłych zasad, którymi kierowalibyśmy się przy jego tworzeniu. Po prostu staraliśmy się dostosowywać do danej sytuacji i danego momentu. PAP: W filmie mieszasz różne formy i konwencje. Podróż Aliny przez miasto przeplatasz scenami wywiadów z nastolatkami, które zrealizowane są niemalże w stylistyce dokumentu. Adam Leon: Konwencja wywiadu wydała mi się czymś naturalnym. Dzieciaki, z którymi pracowaliśmy, były bardzo szczere i otwarte. Alina natomiast w interakcjach z nimi jest zamknięta w sobie, nie chce, żeby ktokolwiek wiedział, co się z nią dzieje. Również wtedy, kiedy jest w Londynie i widzimy ją jako kobietę odnoszącą sukcesy, która zachowuje się zgodnie z przyjętymi normami społecznymi, "nie jest otwartą księgą". W obu sytuacjach nie jest do końca sobą i tak naprawdę tylko w scenach wywiadów z nastolatkami może sobie na to pozwolić. PAP: W pewnym momencie, w rozmowie z grupą nastolatków, Alina zastanawia się głośno, czy pamięć w ogóle ma znaczenie. Jak ty odpowiedziałbyś na to pytanie? Adam Leon: W momencie, kiedy Alina stawia to pytanie, nie ma swoich wspomnień, a desperacko chce nawiązać nić porozumienia ze światem zewnętrznym. Jest więc w tym pewien element praktyczny. Jednocześnie film pokazuje, jak duże znaczenie ma dla nas pamięć i jak duże znaczenie mają te szufladki, do których jesteśmy wkładani. Kiedy Alina błądząc po ulicach Manhattanu dowiaduje się od przypadkowo spotkanej dziewczyny, że jest pisarką, autorką tytułowych "Italian Studies" zaczyna zachowywać się tak, jak w jej ocenie powinna zachowywać się pisarka. Widzimy więc, jak w bibliotece podpisuje swoją książkę, mówi wszystkim dokoła, że jest pisarką. Nie tak zachowuje się na początku i na końcu filmu. Pojawia się więc pytanie, jak wpływa na nas pamięć, jak nas definiuje i jak określają nas różne role społeczne, które są nam przypisane. PAP: Ważnym bohaterem "Italian Studies" jest też Nowy Jork. Zatłoczone ulice miasta, jego odgłosy potęgują poczucie zagubienia, z którym zmaga się bohaterka. Czy podczas pracy nad filmem próbowałeś spojrzeć na miasto, w którym dorastałeś, oczami Aliny? Adam Leon: Zdecydowanie tak, zwłaszcza w fazie przygotowawczej filmu. Postawiłem sobie wyzwanie, żeby spróbować przejść się ulicami miasta i patrzeć na wszystko dookoła mnie tak, jakbym nigdy wcześniej tu nie był. Robiłem to miesiącami i było to naprawdę ekscytujące przeżycie. Nowy Jork to bardzo dziwne, piękne, a zarazem przerażające miejsce, pełne wszechogarniających bodźców. Brett Jutkiewicz: Miałem podobne doświadczenia. Wiele scen kręciliśmy w miejscach, które były mi bardzo dobrze znane, na ulicach, którymi przechadzałem się tysiące razy. Na początku filmu Alina jest w Chinatown, kilka przecznic od miejsca, gdzie kiedyś mieściło się nasze biuro. Dzień przed zdjęciami poszedłem tam i naprawdę się rozejrzałam. Dostrzegłem wówczas rzeczy, na które nigdy wcześniej nie zwracałem uwagi w mieście, które tak dobrze znam. To był bardzo ciekawy proces. Rozmawiała Agata Tomczyńska (PAP) Autorka: Agata Tomczyńska ato/ mir/ Adam Leon urodził się i wychował w Nowym Jorku. Jego pełnometrażowy debiut reżyserski, "Gimme the Loot", zdobył główną nagrodę jury na festiwalu SXSW, pokazywany był też na festiwalu w Cannes (sekcja Un Certain Regard). Jego kolejny film "Tramps" miał swoją premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto. Prawa do filmu wykupił Netflix. Brett Jutkiewicz w swoim portfolio ma zdjęcia do serialu "Stranger Things", oraz filmów "Scream" czy "Ready or Not". ato/
Widok z okna w Le Gras (1826) – pierwsza udana, trwała fotografia wykonana przez Nicéphore'a Niépce'a w 1826. Pierwszą trwałą fotografią był obraz wyprodukowany w 1826 lub 1827 roku przez Josepha-Nicéphore'a Niépce'a, francuskiego wynalazcę. Obraz powstał na wypolerowanej cynkowej płytce pokrytej asfaltem syryjskim.
Pamiętacie moją relację z wystawy "Fotoplastikon Warszawski. Lubię to!", która to miała miejsce w listopadzie zeszłego roku? Opisywałem wtedy co, gdzie, jak i kiedy... Wtedy była to moja własna relacja na ten temat. Niedawno, w pierwszym numerze kwartalnika "Stereoscopy", będacego informatorem Międzynarodowego Stowarzyszenia Stereoskopowego (ISU) znalazł się artykuł Andrew Lauren’a, z dokładnym sprawozdaniem w wystawy. Andrew przyleciał specjalnie na dwa dni z Nowego Jorku, by odwiedzić Warszawski Fotoplastikon i zobaczyć wystawę. Oto co napisał:Fotoplastikon Warszawski. Niespodziewana podróż. Moja wycieczka do Warszawskiego Fotoplastikonu. Andrew Lauren, Port Washington, Nowy Jork, Stany Zjednoczone. Warszawski Fotoplastikon to rodzaj stereoskopowego teatru. Jest to duże, drewniane, owalne urządzenie, o wysokości 2,3m i średnicy 3,7 m. Ma 24 stanowiska wizyjne, każde wykonane z drewnianego, pionowego panelu, z którego wystają mosiężne okulary. Przed każdym stanowiskiem wizyjnym znajduje się krzesło. 48 stereoskopowych przeźroczy obraca się automatycznie w fotoplastikonie. Każde przeźrocze można oglądać przez 14 sekund. A potem przesuwa się ono z prawej do lewej, w kierunku następnego stanowiska wizyjnego. Za jednym razem można obejrzeć 24 przeźrocza. Pozostałe 24 stereogramy są umiejscowione między stanowiskami wizyjnymi. Osoba siedząca przy stanowisku wizyjnym obejrzy wszystkie 48 przeźroczy w ciągu 11 minut. Każde przeźrocze jest podświetlone od tyłu. Fotoplastikon Warszawski działa w tym samym miejscu od 1908 roku i jest najstarszym działającym fotoplastikonem w Europie. „Fotoplastikon” nie jest polskim słowem. Stanowi złożenie dwóch greckich słów: foto – światło i plastikos – rzeźbiarski. Tak więc, fotoplastikon to urządzenie zamieniające 2-D zdjęcie w obraz trójwymiarowy. Warszawski Fotoplastikon przypomina słynną Kaiserpanoramę ( Panoramę Cesarską). Ale nią nie jest. Fotoplastikon Warszawski ma 24 stanowiska wizyjne, a Panorama – 25. Są jeszcze inne różnice. Fotoplastikon to ogólne określenie, opisujące jakiekolwiek urządzenie pozwalające na oglądanie więcej niż jednego stereogramu. Może to być urządzenie dla publiczności, takie jak w Warszawie – z wieloma stanowiskami wizyjnymi. Może też być urządzeniem do użytku osobistego z jednym wizjerem. Panorama Cesarska jest czymś bardziej specyficznym: stereoskopowym teatrem, opatentowanym w 1890 przez Augusta Fuhrmanna. U szczytu popularności, w Europie działała sieć ponad 250 takich teatrów. Niestety, wynalazek kina doprowadził do upadku Kaiserpanoramy. Fotoplastykon warszawski nie był częścią tej sieci. Obecnie, Fotoplastikon Warszawski posiada ok. 7000 przeźroczy. Idąc Alejami Jerozolimskimi spojrzałem na Pałac Kultury i Nauki. Całkowicie dominuje nad krajobrazem. Stoi samotnie, swoim rozmiarem roztaczając aurę niepokonanej świetności. Zatrzymuję się na chwilę, aby wchłonąć jego wspaniałość. Po chwili ruszam dalej. Tego listopadowego, zimnego poranka czeka na mnie inne miejsce. Celem mojej wycieczki jest Fotoplastykon Warszawski. Wycieczki, której przygotowanie trwało 2 lata i wymagało ode mnie nocnego lot z Nowego Jorku do Warszawy. Owa niespodziewana podróż zaczęła się w styczniu 2017 od internetowej pogawędki z Tomaszem Bielawskim. Tomasz opowiedział mi o swoim projekcie wystawy w ponad 100-letnim Warszawskim Fotoplastikonie. Tytuł wystawy miał brzmieć „Fotoplastikon – Lubię to!” Tytuł miał nawiązywać do sposobu w jaki współczesna kultura okazuje aprobatę w mediach społecznościowych. Wystawa miałaby pokazać, że stereoskopia nie jest uroczą osobliwością z przeszłości. Tomasz zamierzał zebrać 48 stereogramów od 48 fotografów z całego świata, publikujących swoje stereogramy na Fecebooku. „Lubię to” w tytule wystawy nawiązuje do faktu, że funkcja ‘polub ’ to dla użytkownika Facebooka najczęstszy sposób wyrażenia aprobaty dla postu innego użytkownika. Tomasz i ja przedyskutowaliśmy, który stereogram byłby moim wkładem w wystawę. Zdecydowaliśmy, że najlepszym wyborem będzie mój stereogram „Pływającego mola” Christo. Tomasz zapytał mnie także o innych znajomych fotografów, którzy byliby chętni do wzięcia udziału w wystawie. Podałem mu kilka nazwisk. Tomasz przewidywał, że wystawa zostanie otwarta za kilka miesięcy (w 2017). No cóż, okazało się to nie takie proste. Przez półtora roku kontaktowałem się z Tomaszem, pytając: Czy już? I za każdym razem Tomasz opowiadał o kolejnych opóźnieniach. 2017…. Zaczął się i się skończył…. Wystawy nie było. 2018 …zaczął się i wydawało się , że wystawa także się nie odbędzie. Aż tu nagle, Tomasz napisał, że wystawa zostanie otwarta za 16 dni i będzie trwać tylko 2 tygodnie , od 14 listopada do 1 grudnia. Mój podziw dla Tomasza poszybował w górę! To jego pasja i determinacja powołała wystawę do istnienia. Musiałem to zobaczyć! Jak mógłbym nie obejrzeć mojego własnego stereogramu w tym unikatowym i oryginalnym miejscu! Przecież nie będzie drugiej takiej szansy! Ale od chęci zrobienia czegoś do urzeczywistnienia tego, daleka droga. Miałem bardzo mało czasu i mnóstwa skomplikowanych działań logistycznych. Ale , w końcu udało mi się znaleźć sposób. 15 listopada wszedłem na pokład nocnego samolotu z Nowego Jorku do Oslo, gdzie przez 8 godzin musiałem poczekać na połączenie z Warszawą. Ale nie ma tego złego – miałem czas na obejrzenie chociaż fragmentu miasta. W Warszawie wylądowałem późnym wieczorem 16 listopada. Na zobaczenie wystawy i kilku miejsc w Warszawie miałem tylko sobotę. W niedzielę w południe wylatywałem do Nowego Jorku. Było to jedyne takie doświadczenie w moim życiu, a ten wyjątkowo krótki (w porównaniu z innymi podróżami) pobyt w Warszawie tylko wzmagał moje podniecenie. Idąc Alejami Jerozolimskimi w zimny, sobotni poranek, naprawdę nie miałem pojęcia co zobaczę. Oczywiście widziałem zdjęcia Warszawskiego Fotoplastikonu i Kaiserpanoramy. Wiedziałem też, że Tomasz zorganizował spotkanie z kilkoma członkami polskiej grupy stereoskopowej. Zorganizował także przyjęcie na otwarcie wystawy. Zastanawiałem się jak się dogadamy, bo przecież w ogóle nie mówię po polsku. Ale Tomasz zapewnił mnie, że jeden z członków grupy, Borys Wasiuk, mówi płynnie po angielsku. On będzie moim tłumaczem. Byłem bardzo wdzięczny Tomaszowi za jego wspaniałą gościnność. Spotkaliśmy się w Fotoplastikonie w Alejach Jerozolimskich 51. Tomasz, Syaiful Bahri i Borys Wasiuk już na mnie czekali. Wreszcie mogłem ich spotkać osobiście! Do tej pory kontaktowaliśmy się przez Internet, wymieniając maile albo wysyłając sms-y. Gdy się witaliśmy, zauważyłem na wejściu budynku plakat reklamujący wystawę. Co więcej, na fasadzie budynku, obok plakatu umieszczono stereoskop. Niestety, wilgotne powietrze dostało się do wizjera, obiektyw był zaparowany, więc nie mogłem zobaczyć zdjęcia. W końcu nadszedł czas, żeby zobaczyć fotoplastikon. Przeszliśmy przez bardzo ciężką bramę i znaleźliśmy się na owalnym dziedzińcu otoczonym kilkupiętrową kamienicą. Po drugiej stronie dziedzińca znajdował się jeszcze jeden drogowskaz do Fotoplastykonu i wejście do celu mojej wycieczki. Minęliśmy korytarz i weszliśmy do małego, zaciemnionego pokoju z fotoplastikonem i krzesłami przed każdym stanowiskiem wizyjnym. Nareszcie! Stałem przed historycznym urządzeniem, o zobaczeniu którego marzyłem od dwóch lat i do którego podróżowałem z drugiego końca świata! Mieliśmy go tylko dla siebie! Szybko usiedliśmy na krzesłach żeby zacząć oglądanie. Raz usiadłszy, wszystko co musiałem zrobić, to pochylić się w stronę mosiężnych okularów. Nad stereoskopem były umieszczone karty z tytułem każdej fotografii. Przesuwały się one razem ze stereoparami. Każda karta była w dwóch językach: polskim i angielskim i zawierała tytuł stereogramu, nazwisko, miasto i kraj pochodzenia fotografa. Pod wizjerem dookoła fotoplastykonu była półka na której można było oprzeć ręce. Czułem się jak dzieciak w sklepie z cukierkami! Tak bardzo chciałem zanurzyć się w tym przeżyciu i obejrzeć przeźrocza wystawy. Oczywiście, najbardziej emocjonującym momentem będzie zobaczenie mojego własnego stereogramu! Usiadłem na moim stanowisku. Spojrzałem na prawo i lewo na inne okulary, zastanawiając się gdzie jest mój stereogram. Czy zobaczę go od razu, jak tylko popatrzę w wizjer na moim stanowisku? Pochyliłem się, drżąc z podniecenia. Popatrzyłem w wizjer i wszystkie myśli o zobaczeniu mojego własnego stereogramu odleciały gdzieś pod nasadę czaszki ( no, może nie zupełnie wszystkie) bo patrzyłem na przesuwające się przed moimi oczami cuda fotografii stereoskopowej. Słychać było delikatny terkot, kiedy wewnętrzna maszyneria fotoplastikonu przesuwała przeźrocza z prawej do lewej. Borys usiadł po mojej lewej stronie. Rozmawialiśmy o oglądanych stereogramach i fotoplastikonie. Podczas naszej rozmowy uświadomiłem sobie, że kształt fotoplastikonu prowokuje towarzyskie interakcje w sposób w jaki nowoczesna rozrywka, np. kino, gry tego nie robią. Szybko przyzwyczaiłem się najpierw czytać tytuły, a dopiero potem patrzeć w wizjer. Reklama wystawy na Facebooku wymienia wszystkich fotografów , którzy nadesłali swoje stereogramy. Znałem wielu z nich osobiście, ale nie wiedziałem które stereogramy były ich. Kiedy karty z tytułami i nazwiskami fotografów pojawiały się na moim stanowisku, z niecierpliwością pochylałem się aby zobaczyć ich prace. Czułem się dumny oglądając wytwory talentu moich przyjaciół. Niektórych nazwisk w ogóle nie znałem i kiedy patrzyłem na nie, czułem ten specyficzny dreszczyk emocji, bo przecież ja także byłem częścią większej, międzynarodowej społeczności talentów twórczych. Szczególne wrażenie wywarły na mnie prace polskiej grupy stereoskopowej. Poza Tomaszem Bielawskim i Syaifulem Bahri, nie znałem ani tych ludzi, ani ich prac. Jednakże po zapoznaniu się z ich stereogramami postanowiłem śledzić ich aktywność twórczą. Jeden przepiękny stereogram ukazywał las i wlewające się w niego światło. Słyszałem, że efekt ten nazywa się „światłem Boga”. Była to praca nieżyjącego już niestety Faramarza Ghahremanifara. Byłem zachwycony faktem, że tak twórczy talent pokazano na wystawie. Nagle zapytano mnie czy chciałbym wejść do środka fotoplastikonu i zobaczyć mechanizm przesuwający przeźrocza. Oczywiście chciałem! Ale jak? Pod półką okalającą urządzenie wisiała tkanina. Po podniesieniu płótna ukazały się drzwi, przez które można się przeczołgać do środka. Natychmiast padłem na kolana i na czworakach przelazłem z półmroku zewnętrza fotoplastykonu do jego jasno oświetlonego wnętrza. Wkrótce dołączyli do mnie Tomasz, Syaiful i Borys. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że w środku wcale nie było gorąco, chociaż paliło się mnóstwo żarówek. Wytłumaczono mi, że zastosowano energooszczędne żarówki. A jakże! Dotknąłem! Rzeczywiście chłodne! Bardzo mnie interesowało w jaki sposób przeźrocza obracają się dookoła fotoplastykonu. Otóż prąd dostarczany do fotoplastykonu napędza stary silnik od pralki! Silnik obraca pionowo ustawione koło, do którego jest przymocowany rodzaj ramienia. Kiedy ramię osiąga pozycje na dotyka dźwigni, podnosi ją, wprawia w ruch fotoplastykon i przesuwa slajdy na wyznaczone miejsce. Zanim ramię osiągnie pozycję na mija dźwignię, która opada i kończy przesuwanie slajdów. Slajdy pozostają na każdym stanowisku przez 14 sekund, a potem przesuwają się dalej. Pierwotnym źródłem prądu w fotoplastykonie był mechanizm zegarowy z ciężarami i pozwalał urządzeniu działać przez 3 godziny. Gdy skończyliśmy, przeczołgaliśmy się z powrotem na zewnątrz i poszliśmy do sąsiedniego pomieszczenia na wernisaż. Tam spotkałem resztę grupy. Wreszcie mogliśmy porozmawiać i lepiej się poznać. Na wernisaż przychodziło coraz więcej ludzi. Chętnie odpowiadaliśmy na pytania dotyczące wystawy i fotografii stereoskopowej. Bardzo miłym dla mnie momentem było przybycie małżeństwa z dwójką dzieci. Dzieciaki były naprawdę zainteresowane sposobem w jaki powstawały zdjęcia, więc kucnąłem i pokazałem im swój tandem stereoskopowy. Pozwoliłem im zrobić zdjęcie, żeby zobaczyły jak to działa. Były absolutnie zafascynowane! Byłoby cudownie, gdyby wystawa zainspirowała ludzi, szczególnie młode pokolenie, do zajęcia się fotografią stereoskopową. Wróciłem do pomieszczenia z fotoplastikonem. Wiele stanowisk było zajętych przez nowo przybyłych gości. Przez kilka minut chodziłem dookoła fotoplastikonu i dzieliłem się z nimi ich zachwytem. Znalazłem wolne miejsce. Usiadłem, i ponownie slajdy przeniosły mnie do cudownych, odległych miejsc. Kolejne, wspaniałe przeźrocza przesuwały się przed moimi oczami. Nagle pojawił się obraz słonecznego, letniego dnia nad włoskim jeziorem! Znałem ten obraz bardzo dobrze! Wreszcie mogłem zobaczyć mój własny wkład w wystawę! Ale nie dane mi było długo cieszyć się tym widokiem. Zbyt szybko usłyszałem terkotanie maszynerii fotoplastikonu. Moje zdjęcie dołączyło do parady innych stereogramów, oglądanych przez następną osobę, i następną, i następną i następną….. . Około południa przyszedł czas pożegnać się i ruszyć w swoja stronę. Wyraziliśmy nadzieję na spotkanie w Lubece na konferencji ISU w 2019. Wyszedłem z muzeum razem z Borysem. Na pasku aparatu miałem odznakę mojej grupy stereoskopowej: The New York Sterescopic Association. Podarowałem ją Borysowi na pamiątkę tego szczególnego dnia. Pomyślałem sobie, że ten prosty gest będzie wspaniałą kodą zamykającą dwuletnie marzenia Tomasza, aby pokazać w warszawskim fotoplastykonie fotografie stereoskopowe z całego świata. Po obejrzeniu tak wielu pięknych stereogramów, poczułem się zainspirowany do stworzenia nowych w tym krótkim czasie jaki mi jeszcze pozostał w Warszawie. Spojrzałem na drugą stronę ulicy na Pałac Kultury i Nauki. W niewielkiej odległości ode mnie sterczała także gitara reklamująca Hard Rock Cafe. Oho! Poczułem twórczy potencjał połączenia tych dwóch symboli. Wraz z innymi pieszymi przeszedłem przez ulicę i zacząłem fotografować. Stereoscopy nr 1 2019 Artykuł Andrew Lauren'a Serdeczne dziękuję pani Bercie Chojnowskiej i Ewie Pyrczak za przetłumaczenie artykułu.
Zobacz też: inne znaczenia nazwy „Guernica”. Guernica – obraz olejny autorstwa hiszpańskiego artysty Pabla Picassa z 1937, znajdujący się w zbiorach Muzeum Narodowego Centrum Sztuki Królowej Zofii w Madrycie [1]. Obraz namalowany w odcieniach szarości, czerni i bieli, ma 3,49 metra wysokości, 7,76 metra w poprzek. Film "Kevin sam w domu" w reż. Chrisa Columbusa z 1990 r. obchodzi w tym roku 30. rocznicę powstania Jak pracę na planie wspomina po latach reżyser i część obsady? Columbus był bliski zarzucenia kariery reżysera. Macaulay Culkin wcielający się w rolę Kevina od razu wydał mu się typem gwiazdy filmowej "Potrzebowałam małego chłopca, który nadal wierzyłby w św. Mikołaja. (...) Nie było nikogo lepszego niż Macaulay" - wspomina Janet Hirshenson odpowiedzialna za casting Film słynie nie tylko z ciekawej historii, ale i z serii podstępów, jakie stosuje Kevin, by chronić dom przed włamywaczami. Ujęcia wymagały pracy kaskaderów. "Wyglądało na to, jakby byli bliscy śmierci" - wspomina reżyser Więcej wywiadów znajdziesz na stronie głównej "Kevin sam w domu" liczy już sobie niemal 30 lat, a mimo to pomysłowość i podstępy głównego bohatera nadal przykuwają uwagę widzów, skradając serca kolejnym pokoleniom. Sam Macaulay Culkin w latach 90. stał się najpopularniejszym dziecięcym aktorem na świecie - wszystko dzięki głównej roli w bijących rekordy popularności przygodach zaradnego Kevina McCallistera. Aktor w sierpniu tego roku skończył 40 lat, publikując przy okazji na Twitterze krótki, wymowny wpis: "Hej, chcecie poczuć się staro? Właśnie skończyłem 40-tkę". Oparty na magicznej ścieżce dźwiękowej mistrza filmowego Johna Williamsa i ze świetnym scenariuszem giganta pióra lat osiemdziesiątych (Johna Hughesa), "Kevin sam w domu" był udrapowany w przytulnych czerwieniach i głębokiej zieleni, a przy tym pełen psotnego uroku. Dzięki dziecięcej perspektywie, odczarowującej (i zaczarowującej na nowo!) święta Bożego Narodzenia film Chrisa Columbusa podbił serca wielu milionów widzów, zyskując wraz z czasem miano kultowego. Trzy dekady od spotkania na planie filmowym redakcja "Independent" przeprowadziła wywiad z Chrisem Columbusem (reżyserem) i częścią obsady "Kevina", pytając o to, jak wyglądały okoliczności powstania filmu. "Próbował mnie rozśmieszać w trakcie kręcenia" Przypomnijmy: reżyser zasłynął nie tylko jako twórca serii o "Kevinie", ale także jako autor dwóch pierwszych ekranizacji książek opowiadających o przygodach Harry'ego Pottera. Chris Columbus już na początku rozmowy przyznał, że zanim podjął się wyreżyserowania "Kevina samego w domu", był bliski pogodzenia się z faktem, że to koniec jego kariery jako reżysera. "Rozpaczliwie potrzebowałem pracy" - wspomina. Za sobą miał właśnie ukończenie projektu, który okazał się kompletną klapą. Dostał w tym czasie dwa scenariusze - jak się okazało, jeden z nich miał zaowocować jedną z najbardziej kultowych komedii świątecznych w historii. W rozmowie podkreślono wartość samej historii już na poziomie scenariusza, która okazała się idealnie oddawać napięcia pomiędzy marzeniami o idealnych świętach Bożego Narodzenia a rzeczywistością przeciętnego domu rodzinnego, która często okazuje się od tych marzeń bardzo daleka. Słowem: święta oczami dziecka, które zaczyna konfrontować ideał z faktami. POLECAMY: Najlepsze filmy familijne. Co oglądać z rodziną? [TOP 10] "Każdy pamięta bycie takim dzieckiem oraz to uczucie, kiedy wszyscy się ciebie czepiają, niesprawiedliwość wielu sytuacji - ale wciąż nie myślisz wtedy, że rodzice to źli ludzie a twoi bracia i siostry są okropni" - podkreślił Raja Gosnell, odpowiedzialny za montaż nie tylko filmów o Kevinie, ale także takich hitów jak "Pretty woman", "Pani Doubtfire" czy komedii romantycznej "Dziewięć miesięcy". ZOBACZ TAKŻE: Kopciuszek czy utrzymanka? Mija 30 lat od premiery "Pretty Woman" W rozmowie wspomniano także pracę na planie filmowym z dziećmi, w tym z Macaulay'em Culkinem - odtwórcą roli tytułowego Kevina. Jak przyznała reżyserka castingowa, sam autor scenariusza... napisał już tę historię z myślą o Culkinie. "John [Hughes - przyp .red.] napisał »Kevina samego w domu« myśląc już o Macaulay'u, ponieważ dopiero co pracował z nim jako reżyser na planie »Wujaszka Bucka«. Szybko sprawdziłam, czy jest ktoś jeszcze poza Macaulayem. Poszukiwania były szybkie i ograniczone. Potrzebowałam małego chłopca, który nadal wierzyłby w św. Mikołaja. Zrobiłam szybki przegląd Nowego Jorku i Chicago, i otóż nie - nie było nikogo lepszego niż Macaulay" - wspomina Janet Hirshenson, która odpowiadała za casting do "Kevina". POLECAMY: Jak dziś wyglądają gwiazdy filmu "Kevin sam w domu"? Jak współpracę z kilkulatkiem wspomina sam reżyser? "Nikt inny nie miał takiej jakości, jaką miał Mac. Był jak prawdziwy dzieciak, ale był też zarazem niesamowicie przy tym uroczy i niezwykle zabawny. Po prostu miał ten urok. Mac też był nieco niedoskonały, co było świetne. Jedno ucho było trochę zgięte, nie wyglądał jak inne dzieci - ale każdy, kto go spotkał, zakochiwał się w nim od razu i dla mnie od początku było wiadome, że to gwiazda filmowa" - przyznał Columbus. Jak wspomina Devin Ratray (w filmie wcielający się w Buzza McCallistera) relacja z Macaulayem kształtowała się bardzo naturalnie. "Miał dużo rodzeństwa i starszego brata, który był w moim wieku, więc był ze mną w naturalny sposób związany i dużo się bawiliśmy. Wszystkie dzieciaki próbowały mnie rozśmieszyć podczas ujęć i zbliżeń. Mac był bardzo sfrustrowany, że zachowywałem kamienne oblicze i nie był w stanie mnie złamać" - wspomina. Co stało się z aktorami występującymi w filmie? Tytułowy Kevin, czyli Macaulay Culkin, przez kilka lat był czołowym dziecięcym aktorem w Hollywood, jednak później przez lata zmagał się z uzależnieniem od narkotyków. Obecnie udało mu się wyjść na prostą i realizuje się jako muzyk zespołu Pizza Underground, sporadycznie pojawia się też na ekranie. Catherine O'Hara po "Kevinie" zagrała jeszcze w kilkudziesięciu filmach i wciąż możemy oglądać - choć głównie w mniejszych rolach. Tata Kevina, czyli John Heard, zmarł w lipcu 2017 r. w wieku 72 lat. ZOBACZ FILM "KEVIN SAM W DOMU" W Macaulay Culkin Dziki zachód dla kaskaderów W rocznicowym wywiadzie poruszono także temat akrobacji i pamiętnych scen z udziałem dwóch włamywaczy, Harry'ego (Joe Pesci) i Marva (Daniel Stern), specjalizujących się w okradaniu tymczasowo opuszczonych budynków. W "Kevinie" mają zamiar dokonać napadu na dom McCallisterów. W licznych scenach "wypadków" i serii urazów, jakim ulegają w walce z 9-latkiem broniącym swojego domu, na ekranie widzimy tak naprawdę kaskaderów. "W filmie nie ma efektów specjalnych i za każdym razem, gdy odbywał się na planie jakiś »wyczyn«, wyglądało na to, że kaskader jest bliski śmierci" - wspomina Columbus. POLECAMY: Reżyser przyznał, że Donald Trump wymusił rolę w filmie "Kevin sam w Nowym Jorku" Jak przekonuje po latach: z perspektywy jego i całej ekipy "to wcale nie było zabawne". "Wstrzymałeś oddech, kiedy kaskaderzy rzucili się ze schodów domu pięć stóp w powietrze i wylądowali na betonie" - wchodzi w słowo Gosnell. "To, co działo się z tymi facetami, było niezwykle bolesne, więc zmieszaliśmy odpowiednią ilość rzeczywistych odgłosów i animowanych efektów dźwiękowych oraz skonstruowaliśmy muzykę w taki sposób, że całość wydawała się na tyle kreskówkowa, że nie budziła przerażenia" - wspomina. "Wrzeszczałem »Cięcie!« i zapanowywało milczenie" - wspomina reżyser. "Podchodziłem wtedy do kaskaderów i pytałem: »Wszystko w porządku?«, a oni odpowiadali: »Idealnie, nie ma problemu!«. Wracaliśmy potem do monitorów i oglądaliśmy odtwarzane sceny. Dopiero wtedy zdawaliśmy sobie sprawę, że to naprawdę śmieszne. Ta część sesji była pełna niepokoju, ponieważ naprawdę martwiłem się o ich bezpieczeństwo. Od tamtego czasu nie widziałem w filmie takich akrobacji w komedii slapstickowej. »Kevin sam w domu« był jak dziki zachód dla kaskaderskich wyczynów" - wspomina. Przypomnijmy: w Polsce "Kevin sam w domu" jest już filmem kultowym. Co roku w okresie świąt Bożego Narodzenia jest emitowany w telewizji. Kiedy w 2010 r. Polsat postanowił nie emitować filmu i jego kontynuacji ("Kevin sam w Nowym Jorku"), niemal 40-milionowy naród w środku Europy jednogłośnie wyraził swój sprzeciw. Stacja nie miała wyjścia - "Kevin" ostatecznie pojawił się w ramówce. "Kevin sam w domu": informacje Obraz Columbusa z 1990 r. to wielki hit kina familijnego, nadal niezwykle chętnie oglądany przez całe rodziny. "Kevin sam w domu" dla wielu osób ma dziś już status dzieła kultowego. "Kevin sam w domu" otrzymał dwie nominacje do Oscara - za muzykę oraz piosenkę "Somewhere in My Memory". Kate (Catherine O'Hara) i Peter (John Heard) McCallisterowie mieszkają razem z dziećmi w przestronnym, pięknym domu na przedmieściach. Boże Narodzenie postanawiają jednak spędzić Paryżu, gdzie zabierają całą rodzinę. Gdy ta się u nich zjawia, w domu panuje straszne zamieszanie - Kate i Peter, ciocia Leslie (Terrie Snell) i wujek Frank (Gerry Bamman), a także sześcioro dzieci - wszyscy w pośpiechu szykują się do wyjazdu. Tymczasem ośmioletni syn gospodarzy, Kevin (Macaulay Culkin), nieustannie marudzi i przeszkadza wszystkim w przygotowaniach. Zdenerwowana matka wysyła go na poddasze, gdzie chłopiec za karę ma sam spędzić noc. Z powodu awarii prądu rano rodzina budzi się bardzo późno. W ogromnym zamieszaniu, bojąc się, że nie zdążą na samolot, wyruszają na lotnisko. Przez to nikt nie zauważa, że wśród nich nie ma Kevina. Kate zauważa nieobecność najmłodszego dziecka dopiero na lotnisku w Paryżu... W tym samym czasie mały bohater filmu "Kevin sam w domu" budzi się na poddaszu i ze zdziwieniem zauważa, że jego rodzina zniknęła. Jest bardzo zadowolony, ponieważ nareszcie może robić wszystko to, na co zawsze miał ochotę, a czego mu zabraniano. Niebawem orientuje się, że dwaj groźni włamywacze, Harry (Joe Pesci) i Marv (Daniel Stern), specjalizujący się w okradaniu tymczasowo opuszczonych budynków, mają zamiar dokonać napadu na dom McCallisterów. Energiczny i niezwykle pomysłowy Kevin postanawia samodzielnie bronić posiadłości. Źródła: Independent, Onet hBaC.
  • y5z2282f9g.pages.dev/61
  • y5z2282f9g.pages.dev/87
  • y5z2282f9g.pages.dev/56
  • y5z2282f9g.pages.dev/25
  • y5z2282f9g.pages.dev/55
  • y5z2282f9g.pages.dev/75
  • y5z2282f9g.pages.dev/84
  • y5z2282f9g.pages.dev/43
  • kiedy powstał obraz dzieciaki z nowego jorku